Stolarze – podróżnicy.

Byłem ostatnio u Tomka. Tomek jak to Tomek – zawsze coś dla mnie wynajdzie. Zawsze zmusi do myślenia. Zaskoczy…

Tym razem wręczył mi dosyć niezwykły dokument. W trakcie całkiem niezobowiązującej rozmowy zniknął gdzieś na chwilę i wrócił niosąc papierzyska i stare próbniki bejc – jeszcze z RFN-u. Bejce zostawmy na inna opowieść – zerknąłem w papiery i oniemiałem.

Maszynopis zaczyna się od słów – ” W imię Pańskie Amen”. O Matko Huto – pomyślałem – toć to zalatuje Średniowieczem jakimś. Ano…zalatuje. Końcowym okresem – a konkretnie 1499 rokiem – bo dokładnie taka data widnieje na dokumencie. Posłuchajcie…

Tomek do dzisiaj jest honorowym członkiem Cechu Rzemiosł Drzewnych w Poznaniu. W 1999 roku Cech obchodził równo 500 lat. 500 lat! Słownie – PIĘĆSET! Wtedy (w 1999 roku ma się rozumieć) Tomek jeszcze nie był honorowym (w stanie spoczynku) i aktywnie uczestniczył w organizacji obchodów rocznicy. Ponieważ 500 lat to całkiem sporo, postanowiono wrócić do początków i odświeżyć nieco Statut z  12 Lipca 1499 roku właśnie. To co trzymałem w rękach to drugi transkrypt (z 1945 roku) – oryginał jest nie do odczytania przez laika ze względu na język. Chyba.

500lat
Tak wygląda oryginał – Archiwum Państwowe w Poznaniu

Co zawiera Statut? Różne takie – o picu piwa, o pracy od rana do wieczora, o jedzeniu gęsi pieczonej przy świecach i o szukaniu żon pod przymusem. Przeczytałem dokument na kolanie, ignorując Tomka przez chwilę. Szukałem konkretnej informacji na temat konkretnego zjawiska – Stolarzy Podróżników. Ale po kolei:

Wiecie kim był Czeladnik? No, nikim w sumie. Kobyłą do ujeżdżania. Już nie Sztyft (uczeń) ale jeszcze nie Mistrz. Bez prawa do założenia własnego warsztatu. Za to z ogromnym prawem do zaharowania się na śmierć – co, czytając Statut między wierszami jest całkiem oczywiste (były nawet poważne „ruchawki” z tego tytułu – Powstania Czeladników i takie tam). Czeladnik – aby poprawić swą ciężką sytuacje mógł wznieść się na kolejny stopień w hierarchii – zostać Mistrzem. I nie było to proste. Czasami niemożliwe. Już Cech zadbał o to żeby nie było w Poznaniu zbyt wielu Mistrzów 😉 Ale jeżeli się taki Czeladnik uprze to co? No to, że musi spełnić wiele warunków. I jednym z nich było odbycie Podróży. Gdzie? Do „innych miast”. Na jak długo? Na kilka lat nawet (sic!). Po co? Popracować w różnych warsztatach u różnych Mistrzów. Słyszałem już o tej praktyce wcześniej. Było to zjawisko powszechne w Europie. Ba – praktykowane do dzisiaj w krajach niemieckojęzycznych. A anglojęzycznych? Wiecie jak jest Czeladnik po angielsku? Journeyman. Podróżnik.

Tutaj znajdziecie ciekawy artykuł dotyczący Niemieckich Podróżników. Dzisiaj to juz tylko romantyczna tradycja ale onegdaj, Podróż czy też Wędrówka miała bardzo istotne znaczenie. Zastępowała Youtuba. Taki Czeladnik napatrzył się nowinek, naumiał nowych technik. Kiedy wracał do rodzinnego miasta był jak ten przysłowiowy „kaganek oświaty”. Wędrówka była prawnie usankcjonowana. Istniały ścisłe wytyczne co do traktowania Wędrowców jak i coś w stylu Kodeksu Wędrowca. Czeladnik ruszał w nieznane ale po przetartych szlakach. Wiedział gdzie się kierować i w jaki sposób szukać zatrudnienia w Innych Miastach. I biada Cechowemu który go nie ugościł. Wędrowiec był nietykalny.

Statut z 1499 roku zawiera wzmianki na temat tego procederu, ale już kolejny z 1677 r. jasno określa obowiązek  co najmniej rocznej wędrówki . Komisja Dobrego Porządku (cokolwiek to znaczy) nakładała na Czeladnika trzyletni obowiązek wędrówki „do miast cudzoziemskich i polskich pryncypalniejszych”. To musiało być cholernie ciekawe. I cholernie niebezpieczne.

Temat jest rozwojowy. Mnożą się pytania.

  • czy często wędrowano do innych krajów?
  • jak wyglądała Wędrówka?
  • co z narzędziami?
  • jaki był konkretny efekt Wędrówek czeladniczych?

I wiele innych. Co jakiś czas będę wracał do tematu. A może Ty – Drogi czytelniku wiesz coś na ten temat?

 

5 myśli w temacie “Stolarze – podróżnicy.”

  1. Kiedyś znalazłem ciekawy dokument:

    Kliknij, aby uzyskać dostęp 2017leachdsphd.pdf

    Jakoś nie miałem czasu się w cały wgłębić ale po fragmentach sądząc możesz coś wynaleźć z tym że dotyczy to gildii w średniowiecznej Anglii.

    Jedna rzecz którą kiedyś wyczytałem odnośnie 3 punktu czyli narzędzi – generalnie korzystało się z narzędzi mistrza jakie były w warsztacie więc nie nosiło się własnych.
    Pkt 4 – konkretny efekt to zdobycie doświadczenia ale generalny cel to stworzenie swojego mistrzowskiego dzieła i możliwość uzyskania statusu mistrza co pozwalało na otwarcie własnego warsztatu – ale różne podejście w zależności od kraju i artykułu. Najwięcej info znajdywałem odnośnie Anglii i Niemiec. Z naszymi kiepsko… 😦

    Polubienie

    1. Super – dziękuję za linka. Nasze tradycje są takie same jak niemieckie – bo to te same tradycje. Miasta lokowano na prawie niemieckim – cechy były w kontakcie. Nawet symbole cechowe są zbliżone…

      Polubienie

Dodaj komentarz